wartościami nie respektowanymi, częstokroć drugorzędnymi. Budowało się wyobrażenia także z powodu niedostępności materiału. Przyszło mi do głowy porównanie z czarną reprodukcją, gdzie trzeba kolor wymyślić, dodać, i wyobraźnia jest bardzo poruszona, bardziej niż przy pełnej informacji. Co jeszcze? Aha, miałem także standardowe zachwyty: Bosch, Breughel. Klęczałem przed Bronisławem Linkem, choć miałem mu różne rzeczy za złe. Podobała mi się moc niezależności tego człowieka. Miałem go poznać osobiście, za pośrednictwem zaprzyjaźnionej z rodziną malarki, Aleksandry Jasińskiej-Nowickiej, która pół żartem, pół serio mawiała: "Musisz go poznać, ale to może być trucizna dla ciebie!" Nie bałem się tej trucizny, ona mnie fascynowała. Ale