usta: wargi, poruszające się leniwie przy dźwięku słów, i - zawsze białe - równe duże zęby. Usta, tak widziane, były młode. Matka patrzyła w sufit... Podeszli bliżej z Jadwigą, pochylili się nad leżącą. Syn ucałował ciepłą, muskularną rękę, Jadwiga - jak zwykle wobec Róży, zdyszana - ledwie wyjąkała: <br>- Jakże mama się czuje? Czy to migrena? Czy przechodzi? <br>Róża odetchnęła głęboko. Nie odrywając oczu od sufitu, szepnęła: <br>- Uff, jak ciężko! <page nr=66><br>Zaś po chwili pauzy: <br>- Władyś , czy ciebie nie gniewają sufity? Czasami człowiek ciskałby czymś w te wszystkie daszki, przegródki... Nie odczuwasz tego? Chce się nieba nad głową. <br>Wszyscy milczeli, poruszała się gniewnie. <br>- Co ojciec nagadał tobie