nie była, była człowiekiem. Kara klacz nie była zjawą, lecz koniem. A za takimi, co samotni konno pędzą przez pustkowia, w dodatku zimą, często- -gęsto idzie pogoń.<br>W godzinę później duktem przegalopowała pogoń. Czternaście koni.<br> Rience jeszcze raz potrząsnął srebrnym puzderkiem, zaklął, z wściekłością uderzył o łęk siodła. Ale ksenogloz milczał. Jak zaklęty.<br>- Magiczne gówno - skomentował zimno Bonhart. - Zepsuła się, sztuczka z jarmarku.<br>- Albo Vilgefortz demonstruje nam, gdzie nas ma - dodał Stefan Skellen.<br> Rience uniósł głowę, zmierzył obu złym spojrzeniem.<br> - Dzięki sztuczce z jarmarku - stwierdził cierpko - jesteśmy na tropie i nie zgubimy go już. Dzięki panu Vilgefortzowi wiemy, dokąd dziewczyna się