Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
swoje szeroko rozstawione kolana. - Słuchaj: mogę to dla ciebie zrobić. - Głowa Wesołowskiego uniosła się powoli. - Wystarczy odpalenie ładunków?
Patrzyli sobie w oczy.
- Powiedzieli... - głos Wesołowskiego zadrżał - powiedzieli, że pourywa. Dlatego za pięć... Że po pięciu minutach pewnie się wykrwawię, ale pięć pożyję i... i chcą to mieć na taśmie.
Kiernacki milczał. Potem lekko kiwnął głową.
- O ile się na tym znam, dobrze powiedzieli. To - dotknął grubszego z przewodów - lont detonujący. Mogę przeciąć, ale pod taśmą też jest taki, a drutów nie przetnę. - Odczekał chwilę. - Saperzy nie zdążą.
- Nie chcę saperów. Pomóż mi umrzeć. Masz broń.
- Niech pan nie opowiada bzdur - mruknęła
swoje szeroko rozstawione kolana. - Słuchaj: mogę to dla ciebie zrobić. - Głowa Wesołowskiego uniosła się powoli. - Wystarczy odpalenie ładunków?<br>Patrzyli sobie w oczy.<br>- Powiedzieli... - głos Wesołowskiego zadrżał - powiedzieli, że pourywa. Dlatego za pięć... Że po pięciu minutach pewnie się wykrwawię, ale pięć pożyję i... i chcą to mieć na taśmie.<br>Kiernacki milczał. Potem lekko kiwnął głową.<br>- O ile się na tym znam, dobrze powiedzieli. To - dotknął grubszego z przewodów - lont detonujący. Mogę przeciąć, ale pod taśmą też jest taki, a drutów nie przetnę. - Odczekał chwilę. - Saperzy nie zdążą.<br>- Nie chcę saperów. Pomóż mi umrzeć. Masz broń.<br>- Niech pan nie opowiada bzdur - mruknęła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego