umrzeć, chwała wiekuista. Poszli w dół ku osadzie skąpanej w młodej zieleni. Słońce wsparło się już bokiem o dalekie miasto. Długie cienie drzew wspinały się pracowicie pod górę, gdzie odezwał się dzwon kościelny na Anioł Pański.<br>- Co on tam z tobą robił? - spytała wreszcie Babka, nie mogąc poskromić ciekawości. Polek milczał. Głowa jego chwiała się bezwładnie na ramieniu Dziadzi. Twarz miał tak przejrzystą, że, zdawałoby się, widać w niej było każde ścięgno, każde naczynie krwionośne, każdą najdrobniejszą żyłkę.<br>- Słyszysz? Lecz spojrzawszy na Polka umilkła.<br>Jak w każdy sobotni wieczór, wszyscy wylegli przed domy. Mężczyźni umyci, uczesani za pomocą wody, ubrani w