Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
wiedzcie, nie trzeba się bawić w żadne Absoluty, kiedy
bierze się nóż do ręki...
- Te-te-te-te-te-te-te-te... - ozwało się w ciszy po ostatnich
słowach markiza. - Te-te-te-te-te-te-te-te!...
To eksplodował dziadulo, aż wszyscy czterej podskoczyliśmy na
łóżkach.
Dziadulo, który stojąc milczkiem w progu, zerkając na mnie raz po
raz, asystował naszemu dyskursowi.
Przydreptał tutaj wnet, zoczywszy mnie w nowej siedzibie przez
uchylone drzwi na korytarz.
Kręcił skwapliwie głową, jakby chciał dorzucić swoje trzy grosze, coraz wyraźniej
zniecierpliwiony.
Więc skorzystał żwawo z chwili ciszy, ledwie markiz skończył
swoją diatrybę.
Po całej serii
wiedzcie, nie trzeba się bawić w żadne Absoluty, kiedy<br>bierze się nóż do ręki...<br> - Te-te-te-te-te-te-te-te... - ozwało się w ciszy po ostatnich<br>słowach markiza. - Te-te-te-te-te-te-te-te!...<br> To eksplodował dziadulo, aż wszyscy czterej podskoczyliśmy na<br>łóżkach.<br> Dziadulo, który stojąc milczkiem w progu, zerkając na mnie raz po<br>raz, asystował naszemu dyskursowi.<br> Przydreptał tutaj wnet, zoczywszy mnie w nowej siedzibie przez<br>uchylone drzwi na korytarz.<br> Kręcił skwapliwie głową, jakby chciał dorzucić swoje trzy grosze, coraz wyraźniej <br>zniecierpliwiony.<br> Więc skorzystał żwawo z chwili ciszy, ledwie markiz skończył<br>swoją diatrybę.<br> Po całej serii
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego