łkała, ściskając ręce męża, który ją uspokajał. Róża syknęła wrogo i powiedziała po francusku: <br>- Żądam ciszy za moje pieniądze, ja chcę słuchać muzyki. <br>Ale w momentach napięcia akcji bladła, chwytała syna za ramię, ze zgrozą w oczach szeptała: <br>- No, co? co? Ach, Boże... <br>Potem odrzucała głowę na oparcie fotela i milkła z wyrazem tak głębokiego wtajemniczenia, że dziw brał patrzeć na nią. Oprzytomniawszy, rzucała po sali wzrokiem, który mówił: "Co wy wiecie, nieszczęśni?" Cały czas kołysała się jak gdyby na niewyczuwalnym wichrze, wyciągała dłoń, otwierała ją i zamykała, przytakiwała czemuś gorąco, to znowu gorzko przeczyła - wyglądała wciągnięta w sprawy niedostępne reszcie