mniej niż dwadzieścia..." - poprawia się patrząc, jak Niteczka. ukradkiem niesie skrzydełko gołębia Kolumbowi. Plącząc się między krzesłami, potykając o nosze dociera wreszcie do miejsca. Kolumb, oparty o kolano Jerzego, opowiada mu coś prędko, co chwilę odpoczywając jak po ciężkim wysiłku. Osłabionego, bez krwi, zmogło tych parę kieliszków. Na widok Niteczki milknie, jakby się bał, że będzie podsłuchiwać jakieś tajemnice. Nie słyszała ostatniego zdania:<br>- ..i człowiek musi być sam, żeby móc żyć, gdy inni umierają, sam albo z takimi trupami jak my...<br>Jerzy ustępuje jej miejsca.<br>- Jurek, Jurek! - woła z pijackim uporem Kolumb. - Kryska! - wzywa na pomoc dziewczynę, przy której Jerzy przystanął