ten świąteczny kapelusz w co tylko z tej okazji mytych mydłem rękach, stojącego przed dziedzicem, który akurat wybiera się do miasta i na laseczce podrzuca pluszowy cylinder.<br> <page nr=18><br> Wysiadującego po urzędach z kapeluszem niecierpliwie obracanym w dłoniach, oglądającego przebiegających korytarzem urzędników, wyciągającego zza wstążki jedwabnej "czerwońca", "górala", wskazującego nim niby to mimochodem na koszyk, z którego wyłazi kiełbasa, szynka, głowa świeżo mytej gęsi, kaczki, indyka.<br> Stojącego przed rozkopaną ziemią, w której widzi się tylko ucięty i jeszcze krwawiący korzeń osiki, a nie widzi się ani malowanych desek, ani dobrodzieja śpiewającego requiem, ani wsiąkającego w dziki bez kadzidła.<br> Rozmawiającego z Bogiem, prawującego się