dumą.<br>U siebie, w Grecji, był cukiernikiem. Marzył mu się jednak wielki biznes. Zaczął importować polskie nawozy sztuczne.<br><q>- Tarnobrzeg, Siarkopol, Opole... Nie miałem szczęścia. Nie spotkałem dobre partnerzy</> - dyplomatycznie rzuca ogólnikami. Po chwili przyznaje się, że do dziś nie zdołał wyegzekwować swoich pieniędzy od niektórych firm. Stracił trzy lata i moc gotówki. Gdy znalazł się w Krakowie, zobaczył grecką restaurację, prowadzoną przez "obcych", nie mających z Grecją nic wspólnego. To go poruszyło do tego stopnia, że na ul. Dietla założył swego pierwszego "Dionizosa". W ubiegłym roku wynajął lokal w centrum, po sklepie z damską konfekcją. Wyremontował, wstawił meble i przeniósł tam