niczym się nie interesował. Teatr był dla niego równoważnikiem świata pewnie już od tego czasu, gdy jako aktor-amator występował w salonie pani Armand Caillavet, podchwytując słowa z ust gorliwego suflera-amatora, Marcela Prousta.<br>Sztuka teatralna Feydeau gra dwoma walorami. Jeden z nich to wielka, niezwykła, właściwie czarodziejska pomysłowość w motaniu intrygi, w piętrzeniu najbardziej niespodzianych, nieprawdopodobnych, niezwykłych sytuacji, w tworzeniu na scenie architektury astralnej, jednocześnie <orig>piórkowo</> lekkiej i stalowo spoistej. Drugi walor stanowi dialog biegnący po wierzchu, robiący często wrażenie potoku, który odbija się od swego łożyska, polatuje w powietrzu i mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Oba te walory występują