istotnie stał pusty tramwaj, całkowicie tamując <br>ruch. Kilku tramwajarzy i mechaników, sapiąc i ocierając <br>pot, krzątało się dokoła zepsutego wozu.<br><br>Na widok pana Kleksa wszyscy się rozstąpili. Pan Kleks kazał <br>nam otoczyć tramwaj i wziąć się za ręce, ażeby <br>nikt nie miał do niego dostępu, po czym zbliżył się <br>do motorniczego, który wił się w bólach, i dał <br>mu połknąć małe niebieskie szkiełko. Następnie <br>zajął się zepsutym tramwajem. Wyjął więc ze <br>swych bezdennych kieszeni małą słuchawkę, młoteczek, <br>angielski plasterek, słoiczek z żółtą maścią <br>i flaszkę z jodyną. Opukał tramwaj ze wszystkich stron <br>i boków, osłuchał go dokładnie, po czym wysmarował <br>żółtą