zwrócił się do Margit, płosząc światłami reflektorów białe postacie.<br>- Czułam się kroplą w tej napierającej rzece życia, znikoma, bez znaczenia. My, biali, uważamy siebie za ważnych, tak jakby świat się bez nas mógł zawalić. Poczucie nadrzędności podsycają gazety, filmy, krąg znajomych. Tu odczułam straszliwą żywotność tego kraju. Oni się mnożą, mrowią, suną pochodem... Żeby wiedzieć, ku czemu ten pochód zmierza?<br>Terey słuchał z pobłażliwym uśmiechem: zauroczenie Indiami. Jeszcze się zachwyci życiem duchowym, filozofią wyrzeczenia. A potem dostrzeże skutki. Pojmie...<br>- Pokażę ci, gdzie jest kres tej rzeki.<br>Zasępił się. Minęli ostatnie domostwa. Zjechali nad Dżamunę. Wody jej płynęły mulistym korytem, splatały się