Typ tekstu: Książka
Autor: Bratny Roman
Tytuł: Kolumbowie - rocznik 20
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1957
wskazał skrawek rynku, gdzie, jak wyobrażał sobie, musiał być w tej chwili pogromca Siekiery.
Kaktus popatrzył w okno.
- Ufam - powiedział obraźliwie krótko.
Zmrok umocnił się już na ulicach, gdy Zygmunt opuścił kwaterę. Cicho wymknął się na korytarz, otwarł drzwi. Kiedy mówił podoficerowi kwaterującemu szwadron, żeby "pokoik był, wiecie, niekrępujący", i mrugnął wesoło okiem, że niby "dziewczynki", udawał jeszcze przed sobą, że zapomniał, o co mu chodzi naprawdę. Nawet teraz, cicho zamykając za sobą drzwi, nie chciał się przyznać przed sobą, dokąd idzie. Nie mógł usnąć, ale nie mógł właśnie d l a t e g o Boże, jaką czuł potrzebę wygadania
wskazał skrawek rynku, gdzie, jak wyobrażał sobie, musiał być w tej chwili pogromca Siekiery.<br>Kaktus popatrzył w okno.<br>- Ufam - powiedział obraźliwie krótko.<br>Zmrok umocnił się już na ulicach, gdy Zygmunt opuścił kwaterę. Cicho wymknął się na korytarz, otwarł drzwi. Kiedy mówił podoficerowi kwaterującemu szwadron, żeby "pokoik był, wiecie, niekrępujący", i mrugnął wesoło okiem, że niby "dziewczynki", udawał jeszcze przed sobą, że zapomniał, o co mu chodzi naprawdę. Nawet teraz, cicho zamykając za sobą drzwi, nie chciał się przyznać przed sobą, dokąd idzie. Nie mógł usnąć, ale nie mógł właśnie d l a t e g o Boże, jaką czuł potrzebę wygadania
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego