Po placu łazi dziadyga z małą dziewczynką o mysich, świdrujących oczkach. Śpiewali przy akompaniamencie harmonii, w której połowa tonów milczała, balladę o żołnierzu, który powrócił z wojny i został poznany przez wyrodną córkę. Stary nosił wyszargany mundur polski, aby podnieść realizm swej pieśni.<br>Spełniał on funkcję skrzynki do listów. Jeśli mrugnął nieznacznie, należało poczekać, aż skończy zwrotkę, po czym dziewczynka podchodziła do zainteresowanego i mówiła, co należało. Tym razem powiedziała do skromnie i czysto odzianego osiemnastoletniego młodzieńca ze świeżą opalenizną na twarzy: - Idź "Pod Psy", czekają tam Makoszczaki. - Młodzieniec przedpołudnie spędził na plaży i teraz nie miał nic przeciwko temu, aby