sobą panować, i mój dziewczęcy tyłeczek, moja tylcia rozpoczęła swój popisowy, nieokiełzany rytmiczny taniec, i nie ruchami bioder, lecz tym skurczem mięśni u dołu brzucha, niecierpliwym i wytrwałym, podrzucałam go gwałtownie, ale on, przytrzymywany moimi nogami splecionymi na nim i rękoma na drgających pośladkach, nie osunął się, nie stoczył się na bok, trwał na mnie i we mnie tak długo, aż w niepowstrzymywanym już dreszczu wkroczyłam z krzykiem w spełnienie i wchłaniałam całą powierzchnią siebie, tam w środku, głęboko, to, czym tak hojnie już po raz wtóry mnie obdarowywał,<br>i nagle przelękłam się: to wszystko zdarzyło się we śnie podczas jednej z