Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok: 1996
powoli,
jak mi się zdawało, cały brązowy. Końce piór na ogonie były białe.
Poleciał w stronę drugiego brzegu, na skos. Oddalał się, malał, aż stał
się zupełnie maleńki i znikł na tle gór i ciemnych świerków. Liście
klonu popłynęły z prądem.
Kiedy pakowaliśmy się, opowiedziałem ojcu o tym ptaku. - To na
pewno był
orzeł! - mówiłem podniecony, demonstrując, jak wielkie miał
skrzydła. Odmierzyłem dziesięć kroków od namiotu do jabłoni. - Takie!
Słowo daję!
Ojciec zapytał, czy znów nie przywidziało mi się, jak z tym
niedźwiedziem i wężem, którego wczoraj szukaliśmy w piwnicy świecąc
latarką?
Nie wiedziałem, jak przekonać ojca. - Słowo honoru! - biłem się w
piersi
powoli,<br>jak mi się zdawało, cały brązowy. Końce piór na ogonie były białe.<br>Poleciał w stronę drugiego brzegu, na skos. Oddalał się, malał, aż stał<br>się zupełnie maleńki i znikł na tle gór i ciemnych świerków. Liście<br>klonu popłynęły z prądem.<br> Kiedy pakowaliśmy się, opowiedziałem ojcu o tym ptaku. - To na<br>pewno był orzeł! - mówiłem podniecony, demonstrując, jak wielkie miał<br>skrzydła. Odmierzyłem dziesięć kroków od namiotu do jabłoni. - Takie!<br>Słowo daję!<br> Ojciec zapytał, czy znów nie przywidziało mi się, jak z tym<br>niedźwiedziem i wężem, którego wczoraj szukaliśmy w piwnicy świecąc<br>latarką?<br> Nie wiedziałem, jak przekonać ojca. - Słowo honoru! - biłem się w<br>piersi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego