powoli,<br>jak mi się zdawało, cały brązowy. Końce piór na ogonie były białe.<br>Poleciał w stronę drugiego brzegu, na skos. Oddalał się, malał, aż stał<br>się zupełnie maleńki i znikł na tle gór i ciemnych świerków. Liście<br>klonu popłynęły z prądem.<br> Kiedy pakowaliśmy się, opowiedziałem ojcu o tym ptaku. - To na<br>pewno był orzeł! - mówiłem podniecony, demonstrując, jak wielkie miał<br>skrzydła. Odmierzyłem dziesięć kroków od namiotu do jabłoni. - Takie!<br>Słowo daję!<br> Ojciec zapytał, czy znów nie przywidziało mi się, jak z tym<br>niedźwiedziem i wężem, którego wczoraj szukaliśmy w piwnicy świecąc<br>latarką?<br> Nie wiedziałem, jak przekonać ojca. - Słowo honoru! - biłem się w<br>piersi