Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
po raz pierwszy od pięciu lat, ja już niczego teraz nie rozumiem. Istny cud, dziękuję.
- Zaraz cud, żaden cud, na stacji Łotysze sprzedają za bimber różne różności, strasznie oni pokręceni, okropny mortus przyszedł na nich, bieda, aż piszczy. Za bańkę bimbru kupiłem worek bielutkiego cukru, trzy konserwy i te papierosy na dokładkę, mnie one nie pasują, smrodliwe takie, ale dla ciebie chyba w sam raz.
- Zrobię wam herbaty - posłyszeli głos Róży od progu.
- Może być i herbata - Konstanty łypnął porozumiewawczo okiem - to sobie kielicha strzelimy pod to drzewko, taka okazja - doszeptał. Jassmont przytaknął, trochę alkoholu, tego potrzebował. Konstanty podniósł połę kożuszka, ukazując
po raz pierwszy od pięciu lat, ja już niczego teraz nie rozumiem. Istny cud, dziękuję.<br>- Zaraz cud, żaden cud, na stacji Łotysze sprzedają za bimber różne różności, strasznie oni pokręceni, okropny mortus przyszedł na nich, bieda, aż piszczy. Za bańkę bimbru kupiłem worek bielutkiego cukru, trzy konserwy i te papierosy na dokładkę, mnie one nie pasują, smrodliwe takie, ale dla ciebie chyba w sam raz.<br>- Zrobię wam herbaty - posłyszeli głos Róży od progu.<br>- Może być i herbata - Konstanty łypnął porozumiewawczo okiem - to sobie kielicha strzelimy pod to drzewko, taka okazja - doszeptał. Jassmont przytaknął, trochę alkoholu, tego potrzebował. Konstanty podniósł połę kożuszka, ukazując
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego