anegdoty, odmiana anegdot, jakie opowiada nałogowo matka zdrowego dziecka - przemieniona trochę przez przeżyte smutki. Najpierw była rozpacz, potem jednak jakieś postępy... Trzeba było zaakceptować tę inność, z którą szykowała się długa walka. Więc opowiadała te anegdoty o maleńkich, marnych sukcesach Łukaszka, o jego nawykach, w których łapczywie domacywała się dowodów na duszę, a Piotr reagował na te puenty z jakąś dziecinną skwapliwością, jakby trzeba było zejść z piedestału w głąb jakiegoś szczególnego, wsobnego dzieciństwa, żeby utrzymać nadzieję, jak ciężki parasol, który ma zepsuty zamek i wciąż opada na głowy... Bo nad naszymi głowami w całym przedziale rozpinaliśmy taki parasol nadziei... Intuicyjnie wiedzieliśmy