podwórka znęcali się nad moim wozem, bał się im przeszkodzić, jest słabszy... Inteligentny chłopak, widząc, że to lakierem mi pomazali fiata, ofiarował się przynieść butelkę rozpuszczalnika i wyczyścić wóz. Z początku nie chciał przyjąć pieniędzy, potem się przyznał, że marzy o klaserze do znaczków, dałem mu pięćdziesiąt złotych, w warsztacie na pewno by wzięli drożej, a tak przynajmniej nie muszę jechać... Popatrzcie, pracuje już", podszedłem do okna, Poldek nie spiesząc się zmywał litery, "są jeszcze porządne dzieci" - powiedziałem odchodząc w głąb pokoju; Basia bez żadnego skrępowania pokusztykała do okna i z powrotem, powiem nawet więcej - wydawało mi się, że poruszała się o wiele