nie słyszała budzika, obudziło ją dopiero walenie do drzwi. Stał za nimi znajomy ojca z ambasady. <br>- Trzeba było zamówić budzenie - powiedział zdenerwowany. <br>- Ale ja miałam budzik, widocznie nie zadzwonił.<br>W samochodzie znajomy ojca spytał, z jakiej firmy pochodził budzik. <br>- Nawet nie wiem, jakiejś radzieckiej. <br>- Niemożliwe - odparł z uśmiechem. - Radziecki budzik na pewno by zadzwonił. <br>Zaraz po powrocie napisała do Andrzeja długi list, odpisał jej. Nic się nie zmieniło. Jej wyjazd przejął go smutkiem, tęskni, czeka, kiedy się będą mogli zobaczyć. Już niedługo, pomyślała, przecież to połowa czerwca. Umówiła się z ciocią Eweliną, że jak Andrzej przyjedzie do niej w lipcu, wpadną do Białowieży