Umiał być czuły, cierpiący, a kiedy trzeba, niebywale namiętny. Dzięki temu podczas występów, głównie w barach, całkowicie panował nad widownią, doprowadzając jej żeńską część do ekstazy.<br>Co niesłychane, w niektórych nagraniach brzmiał jak rockowy band, mimo że wszystko realizował tylko przy akompaniamencie akustycznej gitary. Trudno uznać Johnsona za wirtuoza, ale na pewno był najbardziej wszechstronnym gitarzystą swoich czasów. Krótko mówiąc spełniał wszystkie wymagania, jakie możemy postawić pierwszemu w dziejach rockmanowi.<br>Nie przypadkiem jego kompozycje włączyli do swojego repertuaru najwięksi wykonawcy rocka: Rolling Stones (Love In Vain, Stop Breakin' Down), Cream (Crossroads), Eric Clapton (Four Till Late, Ramblin' On My Mind, Steady Rollin' Man