się... Rodzina chorego odprowadzała go do powózki. Zwyczajnie, jak to na wsi, żegnano kapłana. Obok domu ludzie, chyba przyjaciele i krewni. Nie zwracał uwagi, nie pamięta poszczególnych osób ani tego właśnie.<br>- Precz z klechą!<br>I cios. Nie ma pojęcia - pałka, stylisko szpadla? Zabolało. Chyba trafił w ramię. A potem było na pewno ostrze łopaty. Sutanna pękła, krew. Nie powinien, jest kapłanem, ale ma też swój temperament, no, poniosło człowieka. Nawet i święty Piotr chwycił za miecz. Ksiądz Balcerzak miecza nie posiadał. Zamachnął się tylko i w mordę. Za młodych lat uprawiał boks, chwalił się, lubił chwalić się krzepą. Czy to jego wina