z kluczem do elektronicznej obroży. Dziadek podniósł nogawkę, zdjąłem urządzenie. Zmniejszyłem do minimum obwód metalowej bransolety. Rastafiński kopał zajadle; nogi, chociaż krótkie, miał umięśnione i mocne. Z dużym trudem założyliśmy mu obrożę nad kolanem. <br>- Pójdziesz siedzieć, jak mamę kocham! - wycharczał.<br>- Jeżeli, to razem z tobą, defraudancie! Poczekaj spokojnie, znajdą cię na pewno. I nie szarp się, zrobisz sobie krzywdę. <br>Wjechałem terenówką do stodoły, rzuciłem jego komórkę na siedzenie; nie chciałem, żeby do mnie dzwonili i próbowali nas namierzać. Poza tym w sądzie każdy drobiazg może się liczyć. Zamknęliśmy obie bramy i drzwi wejściowe na klucz. Kalkulowałem, że minie kilka godzin, zanim wojskowi