Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
czabanów do wesołości. Uczta trwała. Nie spoczęli, póki na półmiskach nie pozostały same oblizane kosteczki. Stach wychylił chyba bukłak kumysu, w głowie mu szumiało. Zdawało mu się, że przesiąkł zapachem baraniny, nie pamiętał, aby tak się najadł od grodzieńskich czasów. Żałował, że nie mógł zabrać biesbarmaku, jak się to mówi, na potem, aby uraczyć Zosię i bliskich w ziemiance, którzy dawno nie oglądali mięsa.
Później słuchał starych kazachskich pieśni, słów nie pojmował, ale melodie były przejmujące. Spostrzegł, że gospodarzy ogarnia senność po baranich frykasach, niektórzy drzemali. Pożegnał się wylewnie z czabanami, ściskali oburącz jego dłoń na znak szacunku.
Nad stepem rozjarzyły się
czabanów do wesołości. Uczta trwała. Nie spoczęli, póki na półmiskach nie pozostały same oblizane kosteczki. Stach wychylił chyba bukłak kumysu, w głowie mu szumiało. Zdawało mu się, że przesiąkł zapachem baraniny, nie pamiętał, aby tak się najadł od grodzieńskich czasów. Żałował, że nie mógł zabrać biesbarmaku, jak się to mówi, na potem, aby uraczyć Zosię i bliskich w ziemiance, którzy dawno nie oglądali mięsa.<br>Później słuchał starych kazachskich pieśni, słów nie pojmował, ale melodie były przejmujące. Spostrzegł, że gospodarzy ogarnia senność po baranich frykasach, niektórzy drzemali. Pożegnał się wylewnie z czabanami, ściskali oburącz jego dłoń na znak szacunku.<br>Nad stepem rozjarzyły się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego