Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
czapki i szedł dalej, i na ławie usiadł.
Kapela grać przestała, pieśń chmielowa ochotnikom na ustach skonała, niewiasty przerażone tuliły się do kąta. Gospodarz ujrzał na wszystkich twarzach pomieszanie, zbliżył się do nieznajomego i rzekł:
- Panie bracie, zawsze możecie jeść chleb u mnie z solą, byle z dobrą wolą, ale na ten raz nie prosiłem waszeci, więc proszę! - I wskazał na drzwi.
Nieznajomy pokręcił głową na znak, że nie wyjdzie, i wybąknął od niechcenia:
- Pić.
Pan Kalina kazał podać gąsior z miodem i czarę, ale nieznajomy czarę rzucił na ziemię, przytknął gąsior i wypił do kropli. Szlachta łęczycka klaszcze z radości, wołając:
- To
czapki i szedł dalej, i na ławie usiadł. <br>Kapela grać przestała, pieśń chmielowa ochotnikom na ustach skonała, niewiasty przerażone tuliły się do kąta. Gospodarz ujrzał na wszystkich twarzach pomieszanie, zbliżył się do nieznajomego i rzekł: <br>- Panie bracie, zawsze możecie jeść chleb u mnie z solą, byle z dobrą wolą, ale na ten raz nie prosiłem waszeci, więc proszę! - I wskazał na drzwi. <br>Nieznajomy pokręcił głową na znak, że nie wyjdzie, i wybąknął od niechcenia:<br>- Pić. <br>Pan Kalina kazał podać gąsior z miodem i czarę, ale nieznajomy czarę rzucił na ziemię, przytknął gąsior i wypił do kropli. Szlachta łęczycka klaszcze z radości, wołając: <br>- To
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego