uporczywie przez długie godziny feralny numer, na który gracz-fatalista postawił wszystko, co posiadał, przegrywając kolejno majątek, przekonania, kobietę, to, czego odegrać już nie sposób, gdy wreszcie, spłukany do nitki, wstawał już od stołu gry, wyrzuciła jak zawsze poniewczasie, tak długo i daremnie wyczekiwaną cyfrę.<br>Pierre znalazł robotę. Wieża ciśnień na stacji filtrów miejskich w Saint-Maur. Od ósmej do szóstej. Co rana duszny, natłoczony wagon kolei podmiejskiej. Wąski, ośmiokątny pokój z ptasią tapetą przy bulwarze Diderot. Śniadania i obiady. Długie, wysmukłe laski toczonego chleba, znikające bez śladu w nienasyconym otworze ust jak rozpalone głownie w ustach kuglarzy jarmarcznych. Ciepło i