potwornych warunków obozowych - tracili ducha i słabli fizycznie. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę zginąć, gdy spotkała mnie jakaś przykrość, to starałem się o niej zapomnieć. Gdzie tylko mogłem nuciłem pieśni religijne i nasze piosenki podhalańskie i polskie i wtedy spływał na mnie przedziwny spokój.<br>Fizycznie, poza tym, że nabawiłem się choroby wrzodowej opuszki dwunastnicy, nie odczuwałem poważniejszych dolegliwości. A psychicznie, zamknąłem się w sobie, już nie nuciłem przez wiele lat piosenek, unikałem większego towarzystwa, dość często czułem jakiś nieuzasadniony niepokój, zwłaszcza gdy nawiedzały mnie sny z przeżyć obozowych. Najlepiej czułem się w samotności. Stałem się nadmiernie wrażliwy na ludzkie nieszczęścia