Nie trzeba jej martwić <br>Odwracał głowę. Milczał. Potem zaczynał dowcipkować, żeby małą zabawić, proponował wyścigi, chowanki... Często jeździli za miasto i tam harcowali jak dwoje dzieciaków. Kiedy Marta przytulała do twarzy ojca pałający policzek, triumfował: <br>- Widzisz, widzisz, jak wesoło! I będzie jeszcze tobie wesoło, dziecko drogie, życie przed tobą długie, nabawisz się, natowarzyszysz do woli. <br>Nieszczęście Róży stało się między Martą a światem. Nie umiała go pojąć. Historia braciszka i jej własnego - kiedyś - dyfterytu wyglądała na hieroglif, który nie wiadomo, co oznacza. Babka Sophie opowiadała chętnie, jak pięcioro jej dzieci dusiło się "na krup" i ocalało tylko jedno, najmłodsze - Róża. Babka opowiadała