Typ tekstu: Książka
Autor: Filar Alfons
Tytuł: Śladami tatrzańskich kurierów
Rok: 1995
grzeje. W pewnej chwili przypomina sobie, że w plecaku ma
butelkę śliwowicy. Sięga po nią, pociąga dwa łyki i czuje
rozchodzące się po ciele ciepło.
Ujrzał tory kolejowe. Nieraz nimi przejeżdżał. Natychmiast
zorientował się w terenie. W pewnej chwili zauważył
budkę przed strzeżonym przejeździe. wyszedł z niej kolejarz,
przypatrzył się nachodzącemu. Staszek przyspieszył kroku,
podszedł do kolejarza.
- Dzień dobry!
- Dobry deń! - odpowiedział Słowak.
- Czy można wejść do środka? - zapytał Staszek.
- Proszę - odrzekł tamten.
W środku uderzyło go ciepło od żelaznego pieca. Nie
zważając na nic, walił prosto z mostu:
- Przyjacielu jestem Polakiem. Idę z Madzierska. Nadziałem
się na hlinkowców. Ledwo im
grzeje. W pewnej chwili przypomina sobie, że w plecaku ma<br>butelkę śliwowicy. Sięga po nią, pociąga dwa łyki i czuje<br>rozchodzące się po ciele ciepło.<br> Ujrzał tory kolejowe. Nieraz nimi przejeżdżał. Natychmiast<br>zorientował się w terenie. W pewnej chwili zauważył<br>budkę przed strzeżonym przejeździe. wyszedł z niej kolejarz,<br>przypatrzył się nachodzącemu. Staszek przyspieszył kroku,<br>podszedł do kolejarza.<br> - Dzień dobry!<br> - Dobry deń! - odpowiedział Słowak.<br> - Czy można wejść do środka? - zapytał Staszek.<br> - Proszę - odrzekł tamten.<br> W środku uderzyło go ciepło od żelaznego pieca. Nie<br>zważając na nic, walił prosto z mostu:<br> - Przyjacielu jestem Polakiem. Idę z Madzierska. Nadziałem<br>się na hlinkowców. Ledwo im
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego