pan Osiełek był człowiekiem silnym; ucałował tylko<br>brzytwę w rękojeść i schował do czerwonego pudełeczka; potem się<br>upudrował, skropił włosy wodą kolońską, od której powietrze stało się<br>chłodne i wiosenne, zdjął robdyszan, wślizgnął koszulę i kalesony,<br>koszulę opancerzył błękitnym półkoszulkiem z doskonałej gumy, puknął w<br>półkoszulek wskazującym palcem i zaczął naciągać spodnie. Spodnie były<br>brązowe, koloru smacznej czekolady, niedawno prasowane, pachnące<br>jeszcze rozgrzanym metalem żelazka.<br> Pan Osiełek strzepnął białą nitkę w okolicy rozporka, zapiął spodnie<br>i nałożył szelki elastyczne, doskonałe; po czym jął plądrować w<br>kieszeniach i dzwonić drobnymi pieniędzmi; zaszeleściło coś w prawej,<br>jakby papierek od zjedzonej czekolady. Wyjął to