podtrzymujące korpus. Bliźniacze kredensy stały w połowie domów Wrzosowa. Natomiast markowe maszyny do szycia miało niewielu. Jassmont postąpił krok i nadepnął na duże gumowe buty, wysokie do kolan, dla rybaka lub myśliwego polującego na ptactwo wodne. Ciemnozielone, gładkie, jak emaliowane. Pewnie Szyc specjalnie je tu zostawił, abym się na nie nadział - pomyślał Jassmont. Krok dalej wytarł, choć była to zbędna czynność, buty o druciankę. No tak, zachrzęściło ostrzegawczo. Bezwiednie, jakby szukał guzika elektrycznego dzwonka (przedwojenny nawyk), natrafił na coś twardego i przez to prawdziwego. Odkrył wgłębienie, suche, ostro wykończone, jak spod noża. Ślady po gwoździach.<br>- Proszę śmiało, jest pan mile widzianym