schodów wiodących do piwnic. Polek wstał i wstrzymując oddech ruszył ku wyjściu. Ale kiedy doszedł do wierzei i stanął na spróchniałym progu, kiedy zobaczył czyste i zimne gwiazdy, kiedy posłyszał wyraźny, spokojny bełkot Jaskuli, zawstydził się raptem strachu. Łatwo jest bowiem wrócić do starych, codziennych spraw i zamknąć za sobą nadzieję, trudniej zdobyć się na śmiałość odwrócenia ostatniej, nieznanej karty.<br>19. Polek schodzi po śliskich, zimnych stopniach kamiennych. Płomyk trzepoce tak, jakby za chwilę miał się oderwać i ulecieć w czarną czeluść schodów. Jedną ręką trzyma się Polek mokrej ściany, dziwnie miękkiej, chyba porosłej mchem. W piwnicy pełno jest wody. Na