można przeżyć rok bez alkoholu?". Moje przychodzenie do klubu ma też taki sens: jest facet, co ma parę lat trzeźwości i jest normalny - cześć-cześć, wypija kawkę, pogada, pośmieje się i wychodzi. Wychodzi normalnie żyć, jego myśli wcale nie kierunkują się w taką stronę, że go gdzieś poniesie, żeby się napić. Dla tych świeżych to jest jakiś przykład, że można żyć inaczej. A ja, jak na nich patrzę, widzę siebie te parę lat wcześniej, kiedy byłem taki sam.<br>Bałem się czegoś ruszyć, bałem się odezwać - jest porównanie, jaki byłem pięć czy siedem lat temu, a jaki jestem teraz. To daje satysfakcję