do teczki i westchnął. Stale jeszcze czekał, nasłuchiwał jak gdyby czegoś, co miało przyjść, pojawić się nagle, zmieniając bieg rzeczy. W końcu jednak powstał i odszedł ku kolei. Polek ruszył skwapliwie za nim. Widział z oddali, jak mężczyzna omija brodzące wśród łąki bociany, a potem klęka nad strumieniem, ażeby się napić zimnej wody, od której cierpną zęby. W dębniaku biegnącym stromo ku niebu mężczyzna zatrzymał się raptownie.<br>- Wiem, że za mną chodzisz - powiedział niegłośno. Polek zapadł pomiędzy korzenie starego drzewa.<br>- Słyszysz? Polek milczał.<br>- Czego ty ode mnie chcesz? Cisza. Nieznajomy wolno odwrócił się, patrzył w stronę, gdzie spodziewał się Polka.<br>- Widziałem