jeszcze się nie pokazał, więc poprosiłem Ewę, żywy wzór miłej i kompetentnej sekretarki, żeby mnie zapowiedziała, kiedy zjawi się szef.<br>Przyjechałem do komendy najszybciej, jak to było możliwe, ale Urbańskiego już nie zastałem. Wezwano <page nr=82> go na jakąś odprawę, która mogła trwać równie dobrze piętnaście minut, jak dwie godziny. Nie miałem nic lepszego do roboty, bo ostatecznie był to drugi z moich dwóch wolnych dni, więc dałem się Ewie zaprosić na kawę. Usiadłem naprzeciw jej biurka w sekretariacie, powspominaliśmy stare czasy, kiedy byłem jej szefem, potem poplotkowaliśmy o wspólnych znajomych. Na temat Urbańskiego nie potrzebowaliśmy nic mówić, bo obydwoje znaliśmy go jak stary