pracy w smażalni też nie miałam po co iść, zresztą odechciał o mi się i koniec. Trzymałam tylko w garści tę swoja wypłatę od siedmiu boleści. Pomyślałam, że jak pójdę do jakiegoś pensjonatu i zapłacę, to <page nr=211> pozwolą mi się umyć i wysuszyć. W żadnym nie chcieli, rozumiesz, facet, byłam dla nich śmieciem, odpadem, nikt nie pytał, skąd się wzięłam, czy nie umieram, czy nie jestem chora, przeganiali mnie na cztery wiatry, a ja chciałam się tylko umyć, nawet mogłam zapłacić, ale nie chcieli słuchać. Poczułam, że naprawdę dobiłam do dna. Deszcz przestał padać, wyszło słońce. Siedziałam na ławce, gryzłam ćwiartkę chleba, popijałam