Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
pracy w smażalni też nie miałam po co iść, zresztą odechciał o mi się i koniec. Trzymałam tylko w garści tę swoja wypłatę od siedmiu boleści. Pomyślałam, że jak pójdę do jakiegoś pensjonatu i zapłacę, to pozwolą mi się umyć i wysuszyć. W żadnym nie chcieli, rozumiesz, facet, byłam dla nich śmieciem, odpadem, nikt nie pytał, skąd się wzięłam, czy nie umieram, czy nie jestem chora, przeganiali mnie na cztery wiatry, a ja chciałam się tylko umyć, nawet mogłam zapłacić, ale nie chcieli słuchać. Poczułam, że naprawdę dobiłam do dna. Deszcz przestał padać, wyszło słońce. Siedziałam na ławce, gryzłam ćwiartkę chleba, popijałam
pracy w smażalni też nie miałam po co iść, zresztą odechciał o mi się i koniec. Trzymałam tylko w garści tę swoja wypłatę od siedmiu boleści. Pomyślałam, że jak pójdę do jakiegoś pensjonatu i zapłacę, to <page nr=211> pozwolą mi się umyć i wysuszyć. W żadnym nie chcieli, rozumiesz, facet, byłam dla nich śmieciem, odpadem, nikt nie pytał, skąd się wzięłam, czy nie umieram, czy nie jestem chora, przeganiali mnie na cztery wiatry, a ja chciałam się tylko umyć, nawet mogłam zapłacić, ale nie chcieli słuchać. Poczułam, że naprawdę dobiłam do dna. Deszcz przestał padać, wyszło słońce. Siedziałam na ławce, gryzłam ćwiartkę chleba, popijałam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego