narzeczoną (później zrobi wszystko, co zechce), żeby ten krótki czas poświęcił tylko matce. Może ostatni raz w życiu będą tak razem we dwoje? <br>To były najcudowniejsze wakacje Władysia. Róża - wyświeżona, wesoła - każdą godzinę po brzegi wypełniała treścią. Zwiedzali miasto, obserwowali przechodniów, o zmierzchu siadywali w pensjonatowym pokoju - matka reperowała bieliznę, nicowała krawaty. Władyś deklamował Słowackiego; wieczorami teatr albo koncert. Nie to wszakże, co robili, było ważne, tylko poczucie, że wszystko dzieje się w stanie łaski. Że zza każdego czynu i słowa przeziera tajemnica miłości. <br>Róży nie poznaliby w tych pamiętnych Władysiowi dniach nurse z parku ani słuchacze "Butterfly", ani Adam. Natomiast