tak to u kotów bywa. Róża nalała mu mleka, Jan zachęcał, Spinoza otworzył jedno ślepie, jaki on wymęczony i pełen przykrych przeżyć. Otworzył i zamknął. Nie chciało mu się mleka. Sen ważniejszy od jedzenia. Poszedł pod kuchnię do koszyczka, odzyskać siły i nadszarpniętą godność. Jassmont napalił w centralnym. Szczęśliwie rury nie całkiem wystygły. Tak, to dom solidnie zbudowany, na właściwą miarę, na ostre zimy docieplony należycie. Tu nie było tanich oszczędności. Dużo przetrzyma, ale czy tę zimę? Jassmont ogrzewał dłonie, patrzył w szparę drzwiczek, na purpurowy ogień. Doskonała instalacja, z ulgą i satysfakcją usłyszał, jak sucho stukają pracujące rury, jak piec się