Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
zieleń, jeszcze nie wszechobecna, jeszcze początkująca i nie pachnąca. Dzieci pani Zofii, co jeszcze nie wydzielają soków, na które poleci samiec; jeszcze nie rosiczki te piczki... Na łąki".
Mijał szkołę. Dziedziniec wydał mu się definitywnie pusty. Cisza wielkosobotnia, której nic tu nie zamąci. Co? W drzwiach dziennikarz. Niby już wyszedł, nie całkiem, bo głową wrócił w cień korytarza... "On ją cału..." Hans odwrócił głowę. I przed siebie, znanymi ulicami.
Czyjeś kroki przyśpieszone, arytmiczne. "Niech myśli, że mnie zaskoczy. Zdziwić się".
- Guten Tag, Herr Dozent...
Stanęli. Hans ukazał uśmiech lada jaki; nie potrafił na czas zmobilizować twarzy, jak zamierzał.
- Guten Tag... Herr Doktor
zieleń, jeszcze nie wszechobecna, jeszcze początkująca i nie pachnąca. Dzieci pani Zofii, co jeszcze nie wydzielają soków, na które poleci samiec; jeszcze nie rosiczki te piczki... Na łąki". <br>Mijał szkołę. Dziedziniec wydał mu się definitywnie pusty. Cisza wielkosobotnia, której nic tu nie zamąci. Co? W drzwiach dziennikarz. Niby już wyszedł, nie całkiem, bo głową wrócił w cień korytarza... "On ją cału..." Hans odwrócił głowę. I przed siebie, znanymi ulicami. <br>Czyjeś kroki przyśpieszone, arytmiczne. "Niech myśli, że mnie zaskoczy. Zdziwić się". <br>- Guten Tag, Herr Dozent... <br>Stanęli. Hans ukazał uśmiech lada jaki; nie potrafił na czas zmobilizować twarzy, jak zamierzał. <br>- Guten Tag... Herr Doktor
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego