trafem dobrze się skończyła, ale gdzie to było: w domu pod morwą?... w hamamie?...<br>i wróciliśmy do siedziby Czerwonego Krzyża późnym wieczorem, na stole w kantynie czekała na nas kolacja, a potem już tylko kąpiel, i bez sprzeciwu kładliśmy się do łóżek, chociaż dopiero dochodziła dziewiąta i słońce chyba jeszcze nie całkiem skryło się za horyzontem, i zasnęliśmy, nimbyś zliczył do trzech,<br>a we śnie stałem na mostku, kapitan Conrad pewnie wiódł swój statek, morze wydawało się jakby wykute z ołowiu.<br><tit>Perska łaźnia</><br>Gdyby nie Felek, który zjawił się niespodzianie, jakby przywołany krzykiem mojej bezradności i bezsilności, gdy - z własnej zresztą woli