siły, która mogłaby go zmaterializować. <br>W miarę jak znikały petits-fuorki i jak pogłębiało się przygnębienie Haliny - Róża nabierała życia. Opowiadała `a propos wczorajszego wieczoru w operze o wielkiej muzykalności Petersburga, o kwartetach u leibmedyka, o własnych sukcesach koncertowych i o pięknych wakacjach na Litwie. Władyś mienił się na twarzy, nie śmiał przerywać matce, nie podtrzymywał wszakże rozmowy, przeciwnie - chcąc stworzyć przeciwwagę dla obcej przeszłości - zagadywał Halinę o bieżące sprawy organizacyjne i uniwersyteckie, zupełnie Róży nie znane. <br>I na to wszakże Halina odpowiadała ceremonialnie, zbita z tropu, niczego już w życiu niepewna. W końcu zapadła cisza, przesycona rozdrażnieniem, obrazą i czczością Halina