Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Pani
Nr: 5
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1993
gdyby nigdy nic, dwa warchlaki.
Po koniaku wypitym w wiacie pod kanapki panowie nabrali takiego wigoru, że przepędzili mnie z piętnaście kilometrów. - Dopóki nam jeszcze Kasieńki się chce... nucił stary przebój znany Wam Tadeusz, zaś mój mąż, jako że wszelka wokalistyka jest mu najzupełniej obca i nawet będąc pod rauszem nie śmiałby ranić niczyich uszu, skandował do wtóru:
- Dopóki nam jeszcze Kasieńka się śni ...
Wiadomo, maj!
Wieczorem przymierzyłam szary kostium. Oczywiście spódnica nie dopina się i trzeba zrzucić ze dwa centymetry. To z tego siedzenia przy biurku, a zwłaszcza z jedzenia byle czego i byle jak. Hamburger, hot-dog, pączek, pojadane tu
gdyby nigdy nic, dwa warchlaki.<br> Po koniaku wypitym w wiacie pod kanapki panowie nabrali takiego wigoru, że przepędzili mnie z piętnaście kilometrów. - &lt;hi rend="italic"&gt; Dopóki nam jeszcze Kasieńki się chce...&lt;/&gt; nucił stary przebój znany Wam Tadeusz, zaś mój mąż, jako że wszelka wokalistyka jest mu najzupełniej obca i nawet będąc pod rauszem nie śmiałby ranić niczyich uszu, skandował do wtóru:<br> &lt;hi rend="italic"&gt; - Dopóki nam jeszcze Kasieńka się śni ...&lt;/&gt;<br> Wiadomo, maj!<br> Wieczorem przymierzyłam szary kostium. Oczywiście spódnica nie dopina się i trzeba zrzucić ze dwa centymetry. To z tego siedzenia przy biurku, a zwłaszcza z jedzenia byle czego i byle jak. Hamburger, hot-dog, pączek, pojadane tu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego