pociągnął <br>oślinionym palcem lub której nie polizałby językiem. <br>Toteż kiedy nareszcie przybywali do ogrodu, nie wyglądali <br>wcale pociągająco. Matki, bony i niańki odsuwały <br>ich z przestrachem, gdy malcy cisnęli się do zabawy z innymi <br>dziećmi. <br><br>W Adeli, gdy to widziała, wszystko aż się przewracało <br>ze złości i upokorzenia. <br><br>- Żebyście mi nie śmiały pchać się do <br>tamtych bachorów! - zapowiadała im groźnie. - Bez <br>łaski Ogród Saski! <br><br>Ale "tamte bachory" posiadały lalki, piłki, skakanki, <br>koła i tysiące innych cudów, które dzieci Adeli <br>znały tylko z szyb wystawowych. Nie było więc nawet <br>mowy o posłuszeństwie. <br><br>- Ach, żeby nie te spacery, toby człowiekowi było <br>lżej żyć na