Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
mojej strzaskanej głowy i mówi podobnie jak wtedy, w Wielkich Łukach mówiła o Alioszy Kawryginie:

"Taki właśnie szalony chłopiec mógłby się stać bohaterem mojego romansu..."

Ale ja leżę już w trumnie. Polina płacze. Zbliża się Tietier-Wietier i prosi mnie o przebaczenie. Aleksandrow stoi z daleka z bukietem czeremchy, ale nie śmie podejść...

Myśl o tym, że już umarłem, przyniosła mi ulgę.

Do pokoju cichutko wsunęła się Krysia. Pogłaskała mnie po głowie i rzekła łagodnie:

- Chodź na herbatę, braciszku.

Nigdy jeszcze nie nazywała mnie w ten sposób. To mnie wzruszyło, ale jeszcze bardziej wzruszało mnie własne cierpienie. Litowałem się nad sobą, jakby
mojej strzaskanej głowy i mówi podobnie jak wtedy, w Wielkich Łukach mówiła o Alioszy Kawryginie:<br><br>"Taki właśnie szalony chłopiec mógłby się stać bohaterem mojego romansu..."<br><br>Ale ja leżę już w trumnie. Polina płacze. Zbliża się Tietier-Wietier i prosi mnie o przebaczenie. Aleksandrow stoi z daleka z bukietem czeremchy, ale nie śmie podejść...<br><br>Myśl o tym, że już umarłem, przyniosła mi ulgę.<br><br>Do pokoju cichutko wsunęła się Krysia. Pogłaskała mnie po głowie i rzekła łagodnie:<br><br>- Chodź na herbatę, braciszku.<br><br>Nigdy jeszcze nie nazywała mnie w ten sposób. To mnie wzruszyło, ale jeszcze bardziej wzruszało mnie własne cierpienie. Litowałem się nad sobą, jakby
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego