Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
się - najpierw on goni mnie, potem ja jego, wymijając zręcznie wciąż jeszcze nieoswojonych ze sobą malców, stojących nieruchomo, niemo, z niedowierzaniem, pod strumieniami wody, jakby na skraju płaczu,
porywamy więc opornych i opierających się ze sobą, tak że wkrótce po kamiennej posadzce łaźni mknie długi wąż, twarze ożywiają się i niebawem wszyscy śpiewamy o ognisku płonącym w lesie i wietrze niosącym smętną piosenkę, i już nie jesteśmy w łaźni, lecz w jednej ze stepowych stanic na ukrainnych rubieżach, to znów o strumyku, który płynie z wolna, i o maju, co rozsiewa zioła, jesteśmy wolni i swobodni,
lecz ja zdaję sobie naraz
się - najpierw on goni mnie, potem ja jego, wymijając zręcznie wciąż jeszcze nieoswojonych ze sobą malców, stojących nieruchomo, niemo, z niedowierzaniem, pod strumieniami wody, jakby na skraju płaczu,<br>porywamy więc opornych i opierających się ze sobą, tak że wkrótce po kamiennej posadzce łaźni mknie długi wąż, twarze ożywiają się i niebawem wszyscy śpiewamy o ognisku płonącym w lesie i wietrze niosącym smętną piosenkę, i już nie jesteśmy w łaźni, lecz w jednej ze stepowych stanic na ukrainnych rubieżach, to znów o strumyku, który płynie z wolna, i o maju, co rozsiewa zioła, jesteśmy wolni i swobodni,<br>lecz ja zdaję sobie naraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego