dziewojami, tyle że oneż nie na wydaniu za mąż, a - za dziesięć złotych seans. "Szefowa" bowiem była o wyglądzie szacownej wręcz wdowy po drobnym urzędniku, czy sklepikarzu, a z jej dwóch pensjonariuszek (obecnych, bo może była jeszcze jakaś "na chorobie" czy "w terenie") jedna wyglądała na niebrzydką panienkę zacnej, choć niebogatej rodziny, bez śladu piętna wykonywanego zawodu na buzi, czy w ubiorze, druga natomiast nie budziła żadnych wątpliwości swoim "image". Tą drugą oczywiście Julek obdarzył mnie, a sam, po krótkiej ogólnej rozmowie przy herbatce na tematy oderwane, oddalił się z tamtym, przyjemnym dziewczęciem, do przyległego pokoju. Czcigodna matrona, po zainkasowaniu należności