nie stroiły się, jakiś smętek, opuszczenie... Uciekło z niej to wszystko, co kłębiło się tu podczas pierestrojki. Więc nie spodziewałem się niczego... a właściwie jeszcze mniej, miałem dziwne wrażenie, że wszystko będzie jeszcze mniejsze, jeszcze bardziej skurczone, że zniknie prawie z powierzchni, że będą to jakieś resztki rozpływające się w niebycie i w czymś całkowicie tymczasowym, zawieszonym powiewającą na wietrze brudną zieloną firaną. A jednak coś było - znowu się zaroiło... Zaroiło się od kalekich marzeń, od żebraczych koczowniczych egzystencji, od hybryd... Stoi pod ścianą kolejka dziwnych stworzeń z dziwnymi zwierzątkami, jakby z jakimiś mutantami po atomowej wojnie... Karlica z karłowatym pieskiem