w dół, a flaga jest po to, żeby łopotała; podwórko <br>przygotowane do jakiejś ważnej akademii, <br>coś się czuje w powietrzu, na akacji trzeba <br>by zamontować głośnik, przez który rześki <br>młodzieńczy głos informuje: idą teraz nasi <br>wspaniali chłopcy, idą tak dziesiątkami, wznosząc <br>transparenty i okrzyki i słychać te okrzyki, <br>niech żyje niech żyje niech żyje, ojcowie <br>niosą na ramionach dzieci, kolorowe baloniki, <br>chmara białych gołębi wypuszczona nagle, nie, <br>nie są białe, te są jakieś nieruchawe, obsiadły <br>balkon i czekają na coś do zjedzenia, ślamazarne <br>i tłuste. Ojciec Eli tupnął, ale łaziły dalej, <br>nie wzbiły się do lotu, musiał je dosłownie skopywać, <br>żeby przefrunęły nad podwórkiem