Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
wyplątawszy się wreszcie z sieci podłej przebiegłości.
Mogłem zatem klepnąć go po ręce, zamiast składać na niej pocałunek, bo pierścienia nie nosił, i powiedzieć coś, co by wyrażało moją pogardę nie dla niego, oczywiście, tylko dla prześladowników i haniebnych metod, jakimi się posługiwali.
I mój krewki temperament kazałby mi to niechybnie uczynić.
Lecz refleks, wykształcony w przeróżnych tarapatach, powstrzymał mnie w ostatniej chwili przed taką karygodną chętką.
Nie tylko siebie bym zdekonspirował, lecz naraziłbym, co gorsza, tego Bogu ducha winnego człowieka na usunięcie stąd albo i zlikwidowanie.
Więc pochyliłem się i pocałowałem podaną mi rękę.
I w tym momencie, gdy ujrzałem
wyplątawszy się wreszcie z sieci podłej przebiegłości.<br>Mogłem zatem klepnąć go po ręce, zamiast składać na niej pocałunek, bo pierścienia nie nosił, i powiedzieć coś, co by wyrażało moją pogardę nie dla niego, oczywiście, tylko dla &lt;orig&gt;prześladowników&lt;/&gt; i haniebnych metod, jakimi się posługiwali.<br>I mój krewki temperament kazałby mi to niechybnie uczynić.<br>Lecz refleks, wykształcony w przeróżnych tarapatach, powstrzymał mnie w ostatniej chwili przed taką karygodną chętką.<br>Nie tylko siebie bym zdekonspirował, lecz naraziłbym, co gorsza, tego Bogu ducha winnego człowieka na usunięcie stąd albo i zlikwidowanie.<br>Więc pochyliłem się i pocałowałem podaną mi rękę.<br>I w tym momencie, gdy ujrzałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego